Ostatnie miesiące w moim życiu przedsiębiorcy to nieustanny rollercoaster między genialnymi (przynajmniej tak mi się wydawało!) pomysłami, a bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Zawsze powtarzam, że moje dni pracy przypominają trochę „twórcze nicnierobienie” – godziny spędzone na pozornie niewinnych rozważaniach przy kompie i GPT, które wieczorem zostawiają mnie z kompletnie „wypranym” mózgiem.
W tych zmaganiach pojawił się jednak bohater, który uratował mnie przed absolutnym chaosem projektów: Agent AI. Nie chodzi tu o futurystycznego robota serwującego kawę (choć taka opcja byłaby mile widziana), ale o inteligentne narzędzia, które przeniosły inspiracje mojego biznesowego pomysłu w zupełnie nowe obszary.
Co w tym tak inspirującego? Otóż Agent AI może wykonywać za mnie, za każdego przedsiębiorcę i jego zespół całą tę żmudną pracę związaną ze sprzedażą i obsługą klientów. Stworzyłem też, by się czegoś nauczyć, prostego agenta własnoręcznie, a co ciekawe, po awarii laptopa scenariusz (struktura aplikacji połączonych z LLM) powstał przy użyciu jedynie iPada i smartfona. I zadziałało! To doświadczenie było moim małym zwycięstwem, którego wówczas bardzo potrzebowałem, by nie pogrążyć się w przygnębieniu pośród niekończących się poszukiwań i analiz.
Pierwsze testy mojego nowego, cyfrowego asystenta przyniosły radość, która nawet mnie miło zaskoczyła. To coś w rodzaju odkrycia, że mogę stworzyć coś, co samo działa. W efekcie mogłem z dumą zakończyć dzień pracy, mając świadomość, że zrobiłem coś naprawdę konkretnego – choć większość dnia spędziłem na zastanawianiu się, dlaczego mój genialny pomysł sprzed miesiąca, wokół którego toczą się rozważania i biznesplany, jednak nie był aż tak genialny 🙂
Najbardziej spodobało mi się w agencie to, że uruchomienie praktycznie nie wymaga do wdrożenia wysiłku technicznego – coś idealnego dla osoby, której największym osiągnięciem technologicznym dnia jest skuteczne uruchomienie ekspresu do kawy. No dobra, trochę przesadziłem, może nawet nie trochę tylko znacznie przesadziłem, bo mnie zajęło to pół dnia! ….kawę bym wypił dopiero wieczorem… ale prawdą jest to że z pomocą AI można w końcu zacząć myśleć strategicznie, zamiast ciągle gasić pożary i grzęznąć w monotonnych zadaniach.
Panta rei – wszystko płynie. W budowie biznesplanu to hasło nabiera szczególnego znaczenia. Każdy dzień przynosi nowe wątpliwości, decyzje, zmiany kierunku. Nic nie jest stałe – ani rynek, ani pomysł, ani ja sam jako twórca. Zmagania nie polegają tylko na tworzeniu dokumentu, ale na nieustannym dostosowywaniu się, refleksji i chyba też w pewnym sensie odwadze (to cecha prawie wszystkich przedsiębiorców), by płynąć dalej mimo niepewności.
Kolejne miesiące upłyną mi na dalszym dopieszczaniu tego projektu. Mam w zanadrzu kilka ciekawych pomysłów, które na razie pozostawię w tajemnicy, ale zapewniam – będą ciekawe i zaskakujące. Eksperymentuję też z różnymi kierunkami rozwoju, które mogą otworzyć przede mną drzwi do zupełnie nowych możliwości. W planach mam także delikatną ekspansję na szersze wody, gdzie być może ktoś jeszcze doceni to moje „twórcze nicnierobienie”.
Automatyzacja sprzedaży z użyciem AI może być przyszłością, ale już teraz jest dla mnie wybawieniem od rutyny i pierwszym krokiem do prawdziwie strategicznego rozwoju biznesu. A jeśli i Wy czujecie, że Wasze dni pracy są trochę zbyt mało twórcze i trochę zbyt męczące – może warto dać szansę AI?