Polskie społeczeństwo bardzo szybko się starzeje, a to oznacza coraz wolniejszy wzrost PKB i powiększający się dług publiczny.
W mediach można znaleźć wiele artykułów i programów poświęconych problemom demograficznym naszego kraju. Mowa jest o tym, że Polki nie chcą rodzić dzieci, podawane są różne przyczyny takiego stanu, jak również przedstawiane są czarne scenariusze naszej przyszłości. Temat wzbudza kontrowersje zarówno w kręgach feministycznych, jak również wśród dużej części społeczeństwa.
Przytoczę w tym miejscu kilka cytatów, żeby lepiej zobrazować to, co media mówią na ww. temat.
„Według GUS w tym dziesięcioleciu przybędzie 2 miliony osób w wieku poprodukcyjnym i o tyle samo zmniejszy się liczba osób w wieku produkcyjnym. Spowoduje to zachwianie proporcji między tą częścią społeczeństwa, która wypracowuje dochód narodowy, a tą, która z niego korzysta”.
„Według statystyk OECD jesteśmy na 208. miejscu na świecie (na 228 krajów) pod względem dzietności”.
Eurostat w swoim komunikacie alarmuje: „Ludność Unii Europejskiej będzie się nadal starzała, przy czym odsetek mieszkańców w wieku co najmniej 65 lat wzrośnie z 17,4% w 2010 r. do 29,5% w 2060 r., a w wieku co najmniej 80 lat – z 4,6% do 12% w tym samym okresie. […] W Polsce odsetek ludności w wieku co najmniej 65 lat, który obecnie wynosi 13,5%, wzrośnie w tym czasie do 34,5% i będzie niemal najwyższy w UE”.
Już teraz Polska należy do państw o najmniejszym wskaźniku dzietności w Europie. Wszystko to oznacza, że za 30 lat będziemy nie tylko krajem wyludnionym, ale także, a może nawet przede wszystkim, krajem ubogim, z chronicznym kryzysem budżetowym. Powiem szczerze, że jakby na to nie patrzeć, nie wygląda to najlepiej.
Ale nie chodzi tu tylko o brak urodzeń. W problemy demograficzne wliczone są również migracje ludności, co w naszym przypadku wygląda to tak, że ludzie szukają dobrobytu poza granicami Polski. Wiele lat temu ludzie wyjeżdżali do innych krajów żeby zarobić pieniądze i wrócić do domu. Prace były sezonowe, bądź kilkuletnie. Obecnie, a szczególnie po wstąpieniu do Unii Europejskiej, coraz więcej Polaków decyduje się na wyjazd na dłużej, a nawet osiedlenie się za granicą. W 2007 r. emigrantów było aż 2,3 miliona!
Wyemigrowali głównie ludzie młodzi, a to oznacza, że w naszym kraju urodzi się mniej dzieci, do budżetu wpłyną mniejsze podatki i mniejsze składki do ZUS.
Ale czy można winić ludzi za to, że szukają dla siebie lepszych możliwości? Czy przypadkiem przed referendum o członkostwo w UE slogany nie mówiły, że granice Europy się dla nas otworzą i będziemy mogli wyjeżdżać za pracą legalnie? No to o co teraz chodzi?
W Forbes możecie przeczytać: „każdy emigrant przyłoży się do tego, że stan polskich finansów będzie w coraz bardziej opłakanym stanie!”. Czyli wszyscy, którzy wyjechali, psują i pchają ku przepaści nasz kraj. Nie politycy, rząd, biznesmeni, osoby publiczne. Chcesz być patriotą to wróć do kraju, rodź dzieci i płać składki do ZUS, a wszystko będzie dobrze. Czyżby?
To chciałbym w tym miejscu tylko wspomnieć, że od sześciu lat nie waloryzowano pułapu dochodów uprawniającego do dodatków rodzinnych. Z tego powodu co roku traci zasiłki około 500 tys. dzieci. Kobiety na urlopach macierzyńskich prowadzące działalność gospodarczą ZUS niedawno ścigał za niepłacenie składek ubezpieczeniowych. Zanim zlikwidowano ten absurd do wielu z nich zapukał komornik. Kobiety wychowujące dzieci będą miały niższe emerytury, bo mniej pieniędzy zgromadzą na kontach w ZUS i OFE. Ponadto, młodzi ludzie nie chcą mieć dzieci, a jako główne powody takiego stanu rzeczy podają niskie pensje i niepewność na rynku pracy, brak kompleksowej pomocy państwa oraz brak partnerstwa między płciami. I tak właśnie mieszkanki dużych miast coraz później decydują się na macierzyństwo.
Według OECD polski PKB będzie zwiększał się w latach 2016–2025 zaledwie o 1,4% średnio rocznie. Potem tempo to zmaleje nawet poniżej 0,5% rocznie. Bez zasilenia gospodarki imigrantami stoimy więc przed perspektywą trwającej kilka dekad stagnacji gospodarczej, a w konsekwencji narastającego długu publicznego. Tylko czy polskie społeczeństwo jest gotowe na przyjęcie tysięcy emigrantów?
Wszystko wskazuje na to, że aby uratować polską gospodarkę musimy zagonić kobiety do rodzenia dzieci i otworzyć granice dla tysięcy ludzi ze wschodu. Trochę to starodawne podejście do problemu jak na XXI wiek…
Źródło: na podstawie artykułów ze stron: www.wprost.pl, www.polskieradio.pl; www.gazetaprawna.pl; www.forbes.pl