Szukasz czegoś?

ZUS i inflacja urosła do poziomu najwyższego od 18tu lat!

Autor:

Osoby prowadzące działalność gospodarczą będą płacić w 2020 roku nawet o blisko 120 zł więcej na ZUS… również inflacja urosła do poziomu najwyższego od 18 tu lat.

Składki przedsiębiorców nie zależą od tego, ile uda im się zarobić w danym miesiącu. Przepisy przewidują, że opłacają je od zadeklarowanej kwoty, która nie może być niższa niż 60 proc. średniego wynagrodzenia.
O ile wzrosły składki na ZUS w 2020 r ?
Przedsiębiorcy będą musieli płacić na ZUS:
612,19 zł zamiast 558,08 zł na ubezpieczenie emerytalne (wzrost o 54,11 zł)
250,90 zł zamiast 228,72 zł na ubezpieczenie rentowe (wzrost o 22,18 zł)
76,84 zł zamiast 70,05 zł na ubezpieczenie chorobowe (wzrost o 6,79 zł)
76,84 zł zamiast 70,05 zł na Fundusz Pracy (wzrost o 6,79 zł)
52,37 zł zamiast 47,75 zł na ubezpieczenie wypadkowe (wzrost o 4,62 zł)
Jak pisze dziennik, niewiadomą pozostaje składka zdrowotna. Jest ona ustalana na podstawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w IV kwartale roku poprzedniego. GUS ostatecznie ogłosił ją 18 stycznia. Jak wynika z wyliczeń Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, biorąc pod uwagę zmiany wysokości składki zdrowotnej w poprzednich latach, możemy założyć, iż w 2020 roku składka zdrowotna wzrośnie do poziomu blisko 375 zł.
Kogo dotknie podwyżka składek?
Tyle zapłacą osoby prowadzące pozarolniczą działalność gospodarczą, ale również twórcy, artyści, osoby wykonujące wolne zawody na podstawie przepisów o ryczałtach podatkowych, m.in. lekarze, technicy dentystyczni, felczerzy, położne, pielęgniarki, tłumacze, nauczyciele udzielający lekcji na godziny – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

Kwestie ZUS omówione – a teraz płaćcie ten podatek moi drodzy….jak dożyjecie emerytury to o ile jeszcze ZUS bedzie istniał (ma nadzieję że nie ) to dostaniecie 25% najniższej krajowej.
No to teraz zajmijmy sie jeszcze inflacją a raczej grożącą nam wszystkim stagflacją.
Na początek powiem, że widać iż przybywa ekspertów a wśród nich Prof. Jerzy Hausner, prof. Marek Belka, Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu czy Andrzej Faliński z Forum Dialogu Gospodarczego. którzy obawiających się krążącego nad Polską widma stagflacji, czyli nienaturalnego stanu gospodarki, w którym szybko rosnącym cenom towarzyszy niewielki wzrost PKB. Innymi słowy, ceny galopują przy jednoczesnej stagnacji gospodarczej.
To scenariusz który chcielibyśmy uniknąć ponieważ, byłby dla naszego kraju niezwykle niebezpieczny. Jedno jest pewne, że galopujące ceny i spadający wzrost PKB byłyby niebezpieczne dla portfeli Polaków i całej gospodarki.
Słowo: „stagflacja” pada coraz częściej z ust powiększającej się liczby ekonomistów. O co chodzi? Czy widmo stagflacji krąży nad Polską?
Według różnych zespołów ekonomistów wzrost cen może sięgnąć powyżej 4 proc. już w tym, bądź w najbliższych miesiącach. Nikt jednak nie da gwarancji, że nie będzie jeszcze wyższy.
Mimo to krajowa gospodarka wciąż będzie odznaczała się przyzwoitym tempem wzrostu w okolicach 3-4 proc., by dopiero w kolejnych kwartałach zejść ewentualnie poniżej 3 proc. (najniższe prognozy w tym zakresie przedstawia Polska Rada Biznesu – 2,5 proc. w całym 2020 r., czy mBank 2,8 proc.).
Do klasycznego scenariusza stagflacyjnego będzie nam brakowało również jednego bardzo ważnego puzzla – wzrostu bezrobocia. Nikt na razie nie zakłada skokowego załamania się rynku pracy. Wszak przy spadającej z miesiąca na miesiąc podaży pracy (chodzi o osoby mogące podjąć jakieś zatrudnienie) związanej z obniżeniem wieku emerytalnego oraz procesami demograficznymi gwałtowny wzrost stopy bezrobocia byłby niezwykle trudny i musiałby go wywołać jakiś szok.
Wcale nIe wykluczone jest że stagflacja nadejdzie z sektora handlowego…Zdaniem Andrzeja Falińskiego, prezesa Forum Dialogu Gospodarczego, tym szokiem mogą być narastające problemy w handlu, które rozlałyby się na pozostałe sektory gospodarki. Jak to może wyglądać? Najpierw zaczynają się naturalne procesy inflacyjne, które zazwyczaj stymulują wzrost inwestycji. Następnie przychodzi szok, który wywołuje radykalny wzrost kosztów operacyjnych i zachodzi efekt mnożnikowy, co oznacza, że rosnące ceny w jednym sektorze pchają w górę ceny w innych branżach oraz napędzają się same poprzez coraz gorszą rentowność firm ratujących się podwyżkami. W Polsce proces inflacyjny już się zaczął, a szokiem, który może wywołać stagflację, jest drastyczny wzrost kosztów prowadzenia działalności, głównie w handlu.

Ten szok kosztowy nie wywołały naturalne procesy rynkowe, a polityka rządu, czyli arbitralne, odgórne regulacje – dlatego ma to działanie dalece negatywne.

O jakie działania polityków chodzi? Prezes Forum Dialogu Społecznego wymienia całą litanię zarzutów:

  • ograniczenie handlu w niedzielę ( „antyskuteczna metoda, która skraca w handlu rzecz najważniejszą – ekspozycję na popyt aż o 1/7”),
  • wymuszone politycznie przez związki zawodowe i poparte deklaracjami polityków wynagrodzenie minimalne,
  • polityka uszczelniania i procedura rozliczania VAT,
  • zmiana procedury kontroli skarbowej, opóźniająca płatności w ramach zwrotu VAT i zaostrzająca procedurę tak, że w istocie zawiesza to zwroty na czas trwania kontroli,
  • zwiększenie liczby i czasu kontroli,
  • rozszerzenie ZUS i podwyższenie podstawy naliczenia,
  • wchodzące w życie PPK,
  • opłaty, kary, licencje i pozwolenia: płatne i wyraźnie droższe niż w przeszłości,
  • wprowadzenie przepisów ustawy o nadużywaniu przewag kontraktowych pomimo wyraźnych przepisów ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji w tym względzie („przepisy nowej ustawy – pomijając ich arbitralność – skutecznie ograniczają udział małych firm produkcyjnych w zapełnianiu wielkich powierzchni handlowych”),
  • zapowiedzi ograniczenia marek własnych, co może wyłączyć całe kategorie firm handlowych.

Jaki czeka nas niebezpieczny ciąg zdarzeń ?
Otóż szok kosztowy uderza w handel z niebotyczną siłą który przedstawia nam cały ciąg zdarzeń mogący na samym końcu zakończyć się kryzysem cen w kraju.
Przez wzrost kosztów i ograniczenie handlu najsilniejsi detaliści przyciągają do siebie nowych klientów różnymi promocjami w ciągu tygodnia (tak postępują np. dyskonty – przyp.red.), powodując załamanie przychodów w słabszych, choć niekoniecznie mniejszych firmach. Te z kolei szukają ratunku w tańszych produktach importowych, rezygnując z krajowych dostaw przez co dostawcy obniżają koszty swoich usług, bądź starają się maksymalnie zalegać z płatnościami.
A to, w opinii eksperta, doprowadzi do wzrostu niewypłacalności wielu przedsiębiorstw, gdyż ci najmniejsi nie mogą liczyć na różnego rodzaje pomocy jak np. kredyty obrotowe. – Robi nam się klasyczny scenariusz stagflacyjny, w którym z jednej strony rosną ceny, a z drugiej spadają wydatki inwestycyjne i na potęgę tnie się koszty operacyjne. Taki rozwój wypadków oznacza, że czeka nas nas niezwykle niebezpieczne zjawisko, które odczuje każdy Polak.
Po szczycie wzrostu inflacji w I kw. tego roku, nie spadnie ona znacząco, tak jak zakłada to w swojej projekcji Narodowy Bank Polski. Hurtownicy przez zwiększone koszty wciąż będą trzymali ceny dość wysoko, co najbardziej wpłynie na sektor gastronomiczny (w Polsce ma wielkość 80 mld zł) oraz mały handel detaliczny.
Nikt nie wie, co będzie dalej. Grudniowy wystrzał inflacji w Polsce był o tyle zaskakujący, iż po wyeliminowaniu najbardziej chwiejnych składników odczytu GUS-u, czyli cen żywności, energii i paliw, tzw. inflacja bazowa mogła wynieść 3,2 proc., co byłoby najwyższym wynikiem od blisko 18 lat.
Dodatkowo piszą oni, że:
Na podstawie dostępnych danych jest szacowane, że w styczniu-lutym inflacja może wynieść około 4 proc., najprawdopodobniej przekraczając ten poziom. Podstawowy scenariusz zakłada, że od II kwartału inflacja zacznie się obniżać, między innymi pod wpływem niższej dynamiki cen żywności oraz słabnącej presji popytowej.
– Niemniej w obliczu podwyżek płacy minimalnej oraz wzrostu cen ropy naftowej (na skutek rosnących napięć geopolitycznych) niepewność dotycząca przyszłej ścieżki inflacyjnej jest wyjątkowo wysoka – podkreślają ekonomiści CitiBanku.

Firmy z coraz większymi problemami
O stagflacji mówił także w wywiadzie dla Business Insider Polska prof. Marek Belka. Jak przypominał były prezes polskiego banku centralnego, oficjalna prognoza NBP, przewidująca pik inflacji w okolicach 3,5 proc., okazuje się w jego ocenie założeniem optymistycznym.
– Opartym na przekonaniu, że za obserwowany skok cen odpowiadają okresowe, sezonowe podwyżki na rynku paliw i żywności. Tymczasem opublikowane dane każą zakwestionować takie scenariusze. Co nam grozi? Łagodna stagflacja, czyli obniżenie tempa wzrostu PKB przy jednoczesnym podwyższeniu wskaźnika cen. Nadchodzące kwartały będą w związku z tym dość nieprzyjemne, de facto dla wszystkich uczestników rynku: biznesu, konsumentów, a w nieco dłużej perspektywie także dla finansów publicznych.
Gdyby doszło do lekkiej stagflacji, nastąpiłaby kumulacja negatywnych konsekwencji fiskalnego i monetarnego stymulowania gospodarki w okresie wysokiej koniunktury i dynamiki aktywności gospodarczej. Wzrost można oczywiście odbudować, ale do tego potrzebne jest utrzymanie wysokiej dynamiki inwestycji i podniesienie dynamiki eksportu. – Jednak my i w jednym w drugim przypadku raczej to się nie stanie.

Na podstawie gospodarka.dziennik.pl

Jeśli chcesz otrzymywać podobne treści oraz Informację: Jak nie płacić ZUS i zmniejszyć podatki wpisz swój mail i imię:

E-mail: Imię:
Zgadzam się z Polityką Prywatności

Witaj, nazywam się Paweł Kurnik i jestem degustatorem życia. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem i szansą na jeszcze lepsze jutro.


    Skomentuj na Facebooku:

    Dodaj komentarz

    Jak nie dać się okradać i zadbać o przyszłość?

    Gdzie wysłać Ebooka?

    O Mnie

    Witaj, nazywam się Paweł Kurnik i jestem degustatorem życia. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem i szansą na jeszcze lepsze jutro. Czytaj Więcej »

    Polub nas na Facebooku

    Najnowsze Wpisy

    Kilka przypomnień przed wyborami

      15-go października wybory! Przez ostatnie 3 lata polski złoty a zatem nasze oszczędności ...

    Archiwum